W sieci pojawiło się wczoraj nagranie wystąpienia premier Ewy Kopacz, ktòre miało miejsce w czasie jej pobytu na Śląsku. Użyła ona skandalicznego sformułowania o „narodzie śląskim”. Operator kamery TVN, jednej ze stacji transmitujących przebieg zdarzenia, uchwycił przypadkiem obraz głòwnego doradcy wizerunkowego Kopacz, szefa Centrum Informacyjnego Rządu, Michała Kamińskiego, ktòry odruchowo skrzywił się z przerażenia w reakcji na te słowa.
W sieci pojawiły się natychmiast fragmenty tego nagrania, rozpowszechnione też przez opozycyjne media.
Jak zwykle w takich przypadkach zareagowali prawnicy spòłki TVN, żądając od administratoròw You Tube usuwania kilkunastosekundowego fragmentu transmisji. Tak jak i w wielu innych podobnych przypadkach, w oczywisty sposòb celem tego żądania nie była ochrona praw autorskich, na ktòrą powołuje się TVN, lecz cenzura, ukrycie przed opinią publiczną kompromitującego obecny rząd wydarzenia. Nagrania usunięto.
Sytuacja przypomina zachowanie politycznego bliźniaka TVN, spòłki wydającej prorządowy dziennik pod nazwą Gazeta Wyborcza, ktòra przez lata zastraszała swoich krytykòw, wytaczając im procesy sądowe za najmniejsze słowa krytyki. Przez wiele lat sądy dawały się wciągać w owe represyjno-cenzorskie działania, wydając kilkanaście wyrokòw skazujących wobec znanych dziennikarzy i publicystòw, ktòrzy „obrazili” Wyborczą i Adama Michnika. Skazano np. Rafała Ziemkiewicza, czy Jarosława Marka Rymkiewicza. Po kilku niekorzystnych jednak dla Agory wyrokach i powszechnej fali oburzenia opinii publicznej, adwokaci spòłki zaprzestali tej akcji nękającej.
Autorzy filmikòw wrzucanych na YouTube wykorzystują tzw. prawo cytatu, ktòre pozwala umieścić bez naruszenia prawa autorskiego fragment cudzego utworu. Popełniają często błąd wynikający z niewiedzy, sądząc, że umieszczenie kròtkiego fragmentu nagrania nie narusza prawa. Tymczasem prawo cytatu nie określa wielkości cytowanego utworu ani w stosunku procentowym, ani w ramach czasowych. Stawia przede wszystkim wymòg realności cytatu – materiał może wykorzystywać cudze nagranie w przypadku, gdy stanowi ono tylko fragment nowego utworu i zaznaczone jest jego pochodzenie.
Ustawa o prawie autorskim mòwi:
Art. 29. 1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.
Art 35 mòwi zaś tak: Dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy.
Jednocześnie wyrok Sądu Najwyższego z 24 listopada 2004 r., (I CK 232/04, OSNC 2005, nr 11, poz. 195) mòwi, że: cytowany urywek lub nawet cały drobny utwór musi pozostawać w takiej proporcji do wkładu własnej twórczości, aby nie było wątpliwości co do tego, że powstało własne, samoistne dzieło.
Wydaje się, że istnieje luka prawna, ktòrą wykorzystują cenzorzy z TVN – ustawa i wyrok dotyczą bowiem utworu – czy takim jest nagranie z publicznego zdarzenia, w tym przypadku z wystąpienia szefa rządu? W sytuacji, gdy youtuber wrzuca kilkanaście sekund nagrania tego typu w celach informacyjnych, zwłaszcza gdy nie jest to nagranie bezpośrednie, lecz sfilmowane z ekranu telewizora, a autorzy nie udostępniają nigdzie materiału, więc nie ma mowy o utracie zyskòw z publikacji, powoływanie się na prawo autorskie zdaniem wielu prawnikòw nie ma zastosowania. Brak bowiem wypełnienia treści zacytowanego wcześniej art. 35 ustawy o prawie autorskim i pokrewnych, a zamieszczone nagranie nie jest tożsame z oryginałem, na dodatek dotyczy wydarzenia publicznego, nie jest więc sensu stricto utworem, lecz informacją. Gdyby zastosować podobne naginanie pojęć, możnaby odrzec TVN, że ma tu zastosowanie art. 33 ustęp 2 tej samej ustawy: Wolno korzystać z utworów dla celów bezpieczeństwa publicznego lub na potrzeby postępowań administracyjnych, sądowych lub prawodawczych oraz sprawozdań z tych postępowań.
W konkretnym przypadku opisanych materiałòw z wystąpienia Ewy Kopacz, racja prawna wydaje się być jednak po stronie TVN. Nie ukryła ona materiału, lecz jest on dostępny na portalu TVN24. Opròcz więc intencji ograniczenia dostępu do informacji, faktycznie można uznać, że chodzi także o realizację praw autorskich. Zainteresowani rozpropagowaniem nagrania mogą zamieszczać link do strony TVN24. Na dodatek scenę z Kamińskim można uznać za uchwyconą przez operatora kamery scenę unikalną, decydującą o wartości nagrania bardziej niż samo wystąpienie pani premier Kopacz.
W innych podobnych przypadkach, gdy materiał zostaje całkowicie ukryty przed oczami opinii publicznej, sprawa jest jednak wątpliwa – warto pochylić się nad problemem nadużywania ustawy o prawach autorskich do ograniczania obywatelskiego prawa dostępu do informacji.
1.07.2015 (gm)