Stowarzyszenie Wolnego Słowa – największe stowarzyszenie skupiające dawnych działaczy podziemia w PRL – od kilku miesięcy przeżywa poważne kłopoty. Wystąpiło już z niego wielu członków, wraz z założycielem organizacji i honorowym prezesem Mirosławem Chojeckim.
Przez kilka lat obecnemu prezesowi Wojciechowi Borowikowi udawało się zachowywać jedność SWS, mimo coraz bardziej gwałtownych podziałów politycznych. SWS pełnił ważną rolę, prowadząc działalność dokumentującą dokonania opozycji antykomunistycznej, organizując wystawy, panele i wykłady, ważne też były jego starania o ustawę honorującą ludzi represjonowanych i zasłużonych w podziemnej działalności w czasach komunizmu. Zasługi Borowika, który kieruje organizacją od lat, są w tej mierze naprawdę znaczące.
Problemy zaczęły się w październiku 2015 roku, gdy prezes oskarżony został przez grupę członków związanych ze środowiskiem Gazety Wyborczej, że przyczynił się, będąc szefem rady nadzorczej Radia Dla Ciebie, do zwolnienia Ewy Wanat, dyrektora tej rozgłośni. Zwolnienie nastąpiło po krytycznym wpisie Borowika na jego facebookowym profilu na temat zachowania Wanat w sprawie małżeństwa Elbanowskich i sugerującym konieczność jej dymisji. Sam Borowik zaprzeczył jednak udziału w decyzji zwalniającej dziennikarkę.
Mimo to ok. 40 członkòw SWS związanych z GW oraz poprzednim układem politycznym wystąpiło ze stowarzyszenia, twierdząc, że prezes SWS sprzeniewierzył się ideałom dawnej opozycji demokratycznej i wystąpił przeciw wolności słowa, chcąc przypodobać się nowej władzy.
W obronie Wojciecha Borowika stanęło wielu członków SWS, a sam prezes zwołał w tej sytuacji nadzwyczajne walne zgromadzenie, by wystąpić o wotum zaufania.
Niespodziewanie pojawił się jednak inny problem, który spowodował odłożenie na bok podziałów politycznych, a wręcz połączył ludzi ponad tymi podziałami. Oto bowiem okazało się, że lokal stowarzyszenia, dzierżawiony od miasta na preferencyjnych warunkach, przejęty został przez prywatną fundację należącą do jednego z członków zarządu oraz dokooptowanego do niej prezesa Borowika.
Pierwotne intencje takiego postępowania były uzasadnione – stowarzyszenie nie było w stanie, mimo niskiego czynszu, opłacać lokalu, musiało zdecydować się na podnajem jego części. Nikt nie przewidywał jednak całkowitego przejęcia lokalu przez prywatną fundację jednego z członków zarządu. Doszły też inne zarzuty – w lokalu prowadzono np. działalność coraz bardziej odbiegającą od celów stowarzyszenia.
Nadzwyczajne walne zgromadzenie, które odbyło się 12 grudnia 2015 roku nie udzieliło więc prezesowi oczekiwanego wotum zaufania, lecz uchwaliło zwołanie szybkiego kolejnego nadzwyczajnego walnego zgromadzenia, tym razem wyborczego. Powołano też zespół do przygotowania reformy likwidującej niedomagania, które pojawiły się w działaniach SWS w ostatnich latach (znaczny spadek aktywności, zła komunikacja z członkami, problemy finansowe, narastający i trudny do rozwiązania bez pomocy państwa problem konieczności pomocy działaczom dawnego podziemia znajdującym się w ciężkim stanie materialnym, itp.)
Od tego momentu kryzys zaczął się szybko pogłębiać – SWS nie opublikował uchwał podjętych w grudniu, dezinformując tym samym członkòw na temat sytuacji. Rozmowy zarządu z powołanym zespołem naprawczym toczyły się w atmosferze walki, nie chciano udostępnić dokumentów dotyczących problematycznych spraw, odwlekano zwołanie wyborczego walnego zgromadzenia, którego zwołanie z terminem wyznaczonym do lutego 2016 r. uchwalono w grudniu.
Wreszcie, po przepychankach, w dniu 12 marca 2016 r. doszło do walnego zgromadzenia, na które ściągnięto niespotykaną w kilkunastoletniej historii walnych zgromadzeń SWS liczbę członków, nie poinformowanych wszak o szczegółach sytuacji (nie opublikowano ani nie rozesłano bowiem członkom uchwał grudniowych).
Uchwałą zgromadzonych zrezygnowano z jakichkolwiek zmian i nie dopuszczono do dyskusji. Prezes Borowik mógł podać się do dymisji w honorowym geście, co, jak twierdzą członkowie zespołu naprawczego, obiecał im przed zebraniem – nie uczynił jednak tego.
W tej sytuacji inicjatorzy reform postanowili opuścić stowarzyszenie.
Są wśród nich znane postacie podziemia antykomunistycznego, twórcy największych podziemnych wydawnictw PRL, m.in. założyciel i honorowy prezes SWS, twórca największego podziemnego wydawnictwa NOWA – Mirosław Chojecki, architekt i szef podziemnego wydawnictwa CDN – Czesław Bielecki, pisarz i założyciel podziemnego wydawnictwa Przedświt – Wacław Holewiński, twòrca MRKS i wydawca podziemny – Adam Borowski.
Wystosowali oni do zarządu i członkòw SWS list tłumaczący, dlaczego opuszczają stowarzyszenie. List ten także nie został opublikowany przez obecne kierownictwo stowarzyszenia, mimo tego, że wśròd sygnatariuszy znalazł się założyciel i honorowy prezes SWS.
List do zarządu i członków SWS.
Warszawa, 30 marca 2016 r.
Po ostatnim marcowym Walnym Zebraniu – przypomnijmy: programowo-wyborczym – postanowiliśmy opuścić szeregi Stowarzyszenia. W tym krótkim liście wyjaśniamy, dlaczego to robimy.
Na grudniowym nadzwyczajnym Walnym Zebraniu w końcu zeszłego roku postawiliśmy w dyskusji dwie kwestie. Pierwszą – odpowiedzialności władz Stowarzyszenia za standardy wolności wypowiedzi i tolerancji, którym odpowiadać muszą imprezy organizowane w siedzibie SWS. Drugą – transparentności zarządzania i niewchodzenia w konflikty interesów przez członków władz Stowarzyszenia. Uważaliśmy też, że nie można ignorować faktu, iż nasze szeregi opuściło wiele osób o niekwestionowanym autorytecie. W okresie poprzedzającym ostatnie Walne Zebranie skierowaliśmy do nich – wbrew woli obecnego Zarządu – list wyrażający gotowość przywrócenia standardów odpowiadających nazwie naszego Stowarzyszenia i tradycji, na której ono powstało.
Niestety do żadnej z tych osób nie zostało wysłane zaproszenie na Walne Zebranie. Mimo że kilka osób gotowych było powrócić do SWS.
W ciągu trzech miesięcy poprzedzających Walne Zebranie próbowaliśmy przekonać Zarząd i prezesa Wojciecha Borowika do uznania oczywistych faktów jako syndromów choroby. W trzech tezach przedstawiliśmy programowe i organizacyjne sposoby uzdrowienia sytuacji. Chcieliśmy w duchu kompromisu wziąć na siebie część odpowiedzialności za kształt SWS.
Na marcowym Walnym Zebraniu, które z założenia miało być debatą programową zakończoną wyborami okazało się, że nie ma miejsca na starcie argumentów odniesionych do faktów. Większość nie chciała słyszeć o tych faktach i śladem zarządu zdecydowała, jak należy je interpretować. Nie przyjęła do wiadomości naszych argumentów, nawet nie chciała ich rozważyć.
A przecież nasza kilkuosobowa grupa została powołana przez poprzednie Walne Zebranie i choćby tylko z tego powodu obowiązkiem zgromadzonych było wysłuchać nas i podjąć debatę programową.
Śladem klasyka przypominamy, że racja nie zawsze leży pośrodku; racja leży tam, gdzie leży.
Nie w tym rzecz, że przegraliśmy głosowanie. Nasze racje i zasady zostały uznane za nieistniejące, bo mniejszościowe. W stowarzyszeniu tak rozumianego Wolnego Słowa nie chcemy już uczestniczyć.
Krzysztof Bereda
Czesław Bielecki
Adam Borowski
Mirosław Chojecki
Tomasz Dolecki
Wacław Holewiński
Tomasz Krawczyk
Adam Rysiewicz
Jaki będzie dalszy los Stowarzyszenia Wolnego Słowa, trudno ocenić. Czy zdobędzie się ono na wewnętrzną naprawę i wezwanie swych byłych członkòw do powrotu? W obecnej chwili jest to raczej mało prawdopodobne, sądząc po postawie obecnego zarządu.
Dobro sprawy wskazuje jednak na to, by poczekać z ewentualnym utworzeniem konkurencyjnego stowarzyszenia. Podobnych jest już kilka, celem środowiska powinno być łączenie się, nie dzielenie.
11.04.2016 r.
Aktualizacja.
W dniu 14 kwietnia 2016 r. zarząd SWS opublikował w końcu list, dołączając doń swoją odpowiedź. Nie wyjaśnia ona praktycznie niczego i potwierdza de facto istniejący stan rzeczy.